niedziela, 16 marca 2014

Szkoła I

Nie przepadałem za tą szkołą. Wszyscy byli tacy sami. Tak samo puści. Tak samo bezwartościowi. Tak samo bezuczuciowi. Liczyły się pieniądze i lans. Od tego, jak drogi masz telefon zależało, czy do domu będziesz wracać z uśmiechem, czy z podbitym okiem. W moim wypadku zdecydowanie była to ta druga opcja. Mimo młodego wieku mieszkałem sam. Nie liczę rodziców, którzy przez pryzmat butelki nie raz zapominali o tym, że mają syna. Od dziecka byłem odepchnięty, niechciany. I, co najgorsze, nie wykreowało to ze mnie jakiegoś wojownika, który pokazuje wszystkim, że daje rade. Raz po raz poddawałem się z nadzieją, że kiedyś będzie lepiej, że kiedyś będę miał szansę wrócić do domu bez przemocy, krzyków. Że w końcu ktoś mnie przytuli i powie, że wszystko będzie dobrze. Bo musi, prawda?
Z westchnieniem przysiadłem w ławce z tyłu klasy. Nie musi. Już dawno przestałem w to wierzyć. Rozglądałem się po klasie, raz po raz skubiąc swą spierzchniętą wargę. Nowy chłopak w szkole jak zwykle zrobił zamieszanie. I jak każdy starał się do mnie zrównać z błotem. Już mi to zwisało. Jeszcze pół roku i będę wolny. Nigdy więcej nawet nie spojrzę na tę szkołę pełną debili. Odetchnąłem głęboko, gdy nauczycielka od biologi zaczęła gawędzić z "nowym". Chris, bo tak się ów chłopak nazywał, jak zwykle robił na wszystkich wrażenie. No dobra, na mnie zrobił i z góry zakładam, że na resztę podziałał tak samo. Na oko 180cm, czarne włosy i te bladoniebieskie oczy. Mało spotykane, a jednak. Tak bardzo chciałbym, by zwrócił na mnie uwagę. By to ze mną rozmawiał i by mi poświęcał swój czas. Powiedziałem, że przestałem wierzyć we "wszystko będzie dobrze"? Nie powinniście mi ufać.
- Vinser, mógłbyś podlać kwiatki?- Usłyszałem nauczycielkę, zaraz to posłusznie wstając. Przeszedłem ze spokojem przez klasę i tylko przez jeden moment zwątpiłem w słuszność mych zmysłów. Mogłem dać sobie rękę uciąć, że ktoś musnął mój.. Pośladek. Skrzywiłem się, jednak nawet nie rzuciłem okiem, kto mógł być oprawcą. Miałem to w tyłku. Jak zwykle wody nie było, więc musiałem drałować do toalety, by tylko kochane kwiatuszki miały co pić. Tak, cholera. Kwiatuszki były bardziej zadbane, niż ja.Miałem dość. Nawet nie zwróciłem uwagi, gdy do toalety ktoś wszedł. Dopiero w momencie, gdy muśnięcie dłonią mego pośladka ponowiło się, wręcz pisnąłem.
- Chcesz mieć we mnie przyjaciela, czy wroga? - Usłyszałem szept tuż przy moim uchu. Zadrżałem, krzywiąc się przy tym dość mocno.
- Zależy, czy dobrze obciągniesz. - Dodał, a ja po prostu odwróciłem się i odepchnąłem, jak się okazało, Chrisa na bok, zawartość butelki wylewając wprost na niego. Nie wysiliłem się nawet, by coś odpyskować. Jak torpeda wyleciałem z toalety i wbiegłem do sali.
- Nie miałem jak napełnić naczynia. Kran się zatkał. Ten nowy chłopak.. Chyba udało mu się go naprawić.- Odparłem, w biegu zajmując swe miejsce. Zaraz to rozbrzmiał dzwonek, a ja przerażony zebrałem torbę i rzuciłem się do sprintu. Na moje nieszczęście w drzwiach minąłem się z oprawcą. Patrzył na mnie wręcz z nienawiścią. Wyleciałem w sali, nie zwracając uwagi na ludzi, których trącałem ramieniem bądź torbą. Po prostu biegłem na oślep przed siebie, chcąc jak najszybciej oddalić się od tego przeklętego budynku. Gdybym wiedział jak to się skończy, rzuciłbym się po drodze pod jakieś auto, poważnie. Wleciałem pędem na klatkę, nie zwracając uwagi na karetkę oraz policję na ulicy. Dopiero, gdy przystanąłem przed drzwiami owiniętymi taśmą policyjną zrozumiałem, że coś może być nie tak.
- Co tu robisz?- Gruby, wielki policjant przystanął tuż koło mnie. W jednej dłoni trzymał jakiś notatnik a w drugiej donata. Skrzyżowałem ręce na piersiach i zagryzłem swą dolną wargę.
- Ty jesteś Vinser? Latwein? - Odparł, a ja oczywiście zrobiłem krok w tył, by resztka pączka z jego ust nie znalazła się przypadkiem na mej twarzy.
- Tak, tak mam na imię. O co chodzi?
- Podaj imiona rodziców.
- Marie i Louis. A teraz proszę mi powiedzieć, czy mogę wejść do domu?- Mruknąłem wyraźnie zirytowany całą tą rozmową.
- Przykro mi, ale Twoi rodzice nie żyją.

2 komentarze:

  1. Nowe opowiadanie, jupi! :D
    Cholera, widać, że życie nie oszczędza Vinsera... Teraz jeszcze śmierć rodziców. Co teraz?
    Mrau <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Taaak! nowe opowiadanie! <3 ale szybko dodajesz :D
    Hmm.. zapowiada się baardzo, bardzo ciekawie, najpierw taka akcja w szkole.. później śmierć rodziców.. Kurcze nie moge się doczekać dalszych rozdziałów! :3

    OdpowiedzUsuń