czwartek, 13 marca 2014

Część I

Skuliłem się na własnym łózku i zacisnąłem powieki by powstrzymać potok gorzkich łez. Znów ktoś mnie opuścił.. Ostatnio coraz częściej spotykam się z dokładnie taka sama sytuacja, a ja tak bardzo boje się zostać sam.. Cholera, nie potrafię utrzymać w ryzach tych srebrnych kropel i kiedy pozwalam im swobodnie płynąc po policzkach czuje jak żałość zżera mnie od środka. Wbijam paznokcie w ramiona by czuć, że całkowicie nie utraciłem siebie.. że jeszcze istnieje. Bliski przyjaciel którego znalem niemalże od dzieciństwa dziś okazał się podłym sukinsynem. Leżałem tak i płakałem, kiedy usłyszałem jak coś uderza w moje okno. Normalnie zupełnie bym się tym nie przejął, ale już chwile później stukot się powtórzył. Powoli podniosłem się z łózka i niepewnie uchyliłem drzwi balkonowe. Momentalnie uderzyło we mnie zimne powietrze, przez co odsunąłem się w głąb pokoju. Serce podeszło mi do gardła, gdy usłyszałem jak kolejne " stuk " rozbrzmiewa w moim pokoju. Przełknąłem głośno ślinę i ponownie wyszedłem na balkon. Bylem w samiutkich bokserkach, wiec moje ciało momentalnie pokryła gęsia skorka. Wlepiłem wzrok w mrok nieba i nieco się zamyśliłem na wiele tematów, miedzy innymi czy już zawsze będę sam. Czy już z góry narzucone są nam pewne historie, czy sytuacje, których nie unikniemy. Z przemyśleń wyrwał mnie malutki przedmiot przelatujący kolo mojego ramienia. Odwróciłem się i spojrzałem na podłogę. Kamyk. Szybkim krokiem podszedłem do barierki i nieco się wychyliłem. 
- Jest tam ktoś?- Powiedziałem nieco głośniejszym tonem i zadżalem. Stóp nie czułem już całkowicie. Objąłem się ramionami co nie dało mi ( domyślcie się, cholera!) zupełnie nic( nie spodziewaliście się, prawda?). Westchnąłem kiedy odpowiedziała mi głucha cisza. Teraz bałem się naprawdę. 
- sąsiad z naprzeciwka. - Na szczęście usłyszałem już po chwili pewny siebie głos, który skądś kojarzyłem. Czułem że rozmówca się uśmiecha, a przynajmniej to wywnioskowałem po jego tonie. Wypuściłem powietrze, które przed chwila nieświadomie zatrzymałem w płucach i opuściłem głowę. Mój wzrok na chwile powędrował na domostwo lezące nie dalej, niż 100 m od mego własnego. 
- Już lecę..- odparłem i zbiegłem na dol, niemalże zabijając się na ostatnim stopniu schodów. Leciałem na złamanie karku, zatrzymując się dopiero pod drzwiami wejściowymi. Przekręciłem zamek i.. Na chwile się zawahałem. Kto normalny przychodzi o, krotki rzut okiem na zegarek, 23:46 na sąsiedzka pogawędkę? Może chce mnie skrzywdzić, zgwałcić, lub zamordować? Z rozmyślań ,po raz kolejny , wyrwał mnie mężczyzna, tym razem narzekający na to, ze jest tak cholernie zimno, a ja się guzdram. Na moich wargach pojawił się delikatny uśmiech. Nie miałem już nic do stracenia. Starłem z policzków resztki łez i uchyliłem drzwi. Moim oczom ukazał się dosyć wysoki, umięśniony mężczyzna o długich do ramion, czarnych włosach i zielonych oczach. Przynajmniej takie zdawały się w nikłym świetle lampki z mojego przedpokoju. Był ubrany w samą bluzę i szare, dresowe spodnie. Kiedy skończyłem taksować jego osobę wzrokiem, powróciłem na moment na twarz.
- Przepraszam ze musiał Pan tyle czekać.. - wyszeptałem i na chwile ponownie zatopiłem spojrzenie w ciemnościach dworu. W sumie wcale nie było tak mrocznie, ponieważ znów spadł śnieg. Miałem nadzieje, że już niedługo będę mógł zobaczyć i poczuć burze, wyjść na dwór w krótkich spodenkach czy chociażby wybrać się na spacer, który nie groziłby agonią z powodu odmrożenia. Westchnąłem głośno, w tym czasie mężczyzna zdążył wejść do mojego domu jak gdyby nigdy nic, i zdjąć buty. Zamknąłem drzwi i z wolna odwróciłem się w jego stronę. W sumie był całkiem przystojny. Zielone, błyskotliwe oczy patrzyły teraz na mnie z lekką obawą. Czułem się jak spłoszone zwierzątko, które nieznajomy próbuje podejść. Szczerze powiedziawszy z chęcią dałbym się oswoić temu mężczyźnie. Przez moje grzeszne myśli na policzkach wykwitły mi rumieńce. 
- Przyszedłem tylko sprawdzić, czy wszystko w porządku..- wyraźnie słyszałem jak próbuje dobrać słowa, by mnie nie urazić. -Widziałem z okna że płaczesz już dosyć długi czas i po prostu.. Chciałem wiedzieć czy jest okej.- Na koniec zagryzł wargę i posłał mi delikatny, współczujący uśmiech pełen troski.  Czy ja dobrze zrozumiałem? Ktoś się o mnie.. Martwił?

4 komentarze:

  1. "Szczerze powiedziawszy z chęcią dałbym się oswoić temu mężczyźnie. Przez moje grzeszne myśli na policzkach wykwitły mi rumieńce." to mnie rozwaliło xD Zboczuch :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawie się zaczyna. W ogóle to bardzo dobrze piszesz podoba mi się to. Tak więc czekam na dalsze części. Pozdrawiam i życzę weny :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję. Zaczynam, więc każde słowa uznania sprawiają, że robi mi się tak milusio. Mam nadzieję, że to dopiero początek komplementów. c:

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawy początek. Jestem ciekawa co będzie dalej...no a pomijając to, naprawdę dobrze piszesz! naprawdę! <33

    OdpowiedzUsuń